Nie jesteśmy gotowi, a czasami najzwyczajniej nie chcemy opuszczać bezpiecznej strefy komfortu, w której tkwimy od lat, bo tak jest nam dobrze i przyzwyczailiśmy się do panującej w najbliższym otoczeniu stagnacji. Taki stan przez jednych nazywany stabilizacją, inni określają strachem przed chwyceniem swojego życia za rogi. Jak jest naprawdę? Czy brak kontrakcji wobec życiowych niespodzianek czyni nas odpowiedzialnymi za marazm w jakim tkwimy? A może pozwalanie, by zachodzące wokół zmiany rozgrywały się bez naszego udziału też jest rozwiązaniem?
Odpowiedzi na te pytania jest tak samo wiele, jak ludzi, którzy je sobie zadają. Bardzo wiele zależy od nas samych, od odwagi, z jaką patrzymy w przyszłość, od relacji z otaczającymi nas ludźmi i od potrzeby zaznaczenia swojej obecności na świecie. Każdy z nas stając przed koniecznością odpowiedzenia na podobne pytania, zachowa się inaczej.
Książka „Poza ringiem. Amelia i ja”, której premiera odbędzie się już 16 września br, jest tylko przykładem dokonanych przez człowieka wyborów. Droga do sukcesu bywa często żmudna, wybrukowana niezliczoną ilością porażek, ale nie przerażają one Ivana, głównego bohatera powieści. Zapatrzonego w siebie i przekonanego o swojej niezniszczalności pięściarza, którego podejście do życia zepchnęło poza margines. Nagle światła reflektorów przestały oświetlać jego postać, a ludzie odwrócili się od upadłego mistrza. To wola walki pomogła mu podźwignąć się z klęczek i podjąć wyzwanie, jakim był powrót do zajmowanej niegdyś pozycji. Pokrętna natura i często nietrafione decyzje potrafią krzyżować obraną drogę, jednak osiągnięcie celu przyświeca każdemu człowiekowi. Bez względu na trud i morze wylanych łez, brniemy przed siebie począwszy od wczesnych lat młodości, by osiągać stawiane przed sobą cele. Dla chwili zabawy ulubioną maskotką w przedszkolu, dla przyjemności płynącej z przejażdżki wymarzoną hulajnogą w szkole, dla niepowtarzalnego smaku adrenaliny, kiedy wsiądziemy do samochodu po odebraniu prawa jazdy, jesteśmy w stanie znieść wiele. I zapominamy o poniesionej ofierze, bo smak zwycięstwa wynagradza czas oczekiwania. Dla odzyskania uwagi tłumu mój bohater, Ivan również był w stanie znieść wiele poświęceń. Nie przerażała go pełna upokorzeń i niebezpieczeństw droga na szczyt, bo świadomość upadku wciąż wyraźnie tkwiła przed jego oczami. To się nazywa wolą walki.
Potem przychodzi czas na miłość. Życiowe perypetie przestają zatrważać, kiedy obok podąża ukochana osoba. Każdy problem dzielony na dwa wydaje się mniej straszny. Każdy sukces smakuje wykwintniej, gdy można go celebrować w towarzystwie. Każde niebezpieczeństwo zagrażające bliskiej osobie przybiera na wadze, kiedy zagrożenie zdaje się niemożliwe do uniknięcia. Miłość to najlepsze co spotkać może człowieka. To również przekleństwo czyniące nas ślepcami w świecie przeciwności i zaskakujących zdarzeń. Tak właśnie odbierał miłość mój bohater. Amelia, która nagle, przez zupełny przypadek stanęła na jego wybrukowanej znojem życiowej drodze, stała się największym pragnieniem, ale i zagrożeniem dla celów Ivana. Była dla niego jak promień słońca, powietrze i woda, pragnienie których pozbawiało go woli walki i nakazywało bycie zupełnie innym człowiekiem. Egzystowanie w rozdarciu pomiędzy tym, czego się pragnie, a życiem do którego się przywyknie bywa niezwykle trudne. Ale i to uczucie zna każdy człowiek. To konieczność dokonywania wyborów i wartościowanie.
Każdy z nas przynajmniej raz w życiu czuł się jak osioł postawiony pomiędzy dwoma żłobami. Niezdecydowany i cierpiący katusze z powodu konieczności wyboru. Patowe sytuacje potrafią niezwykle zdezorganizować życiową drogę. Najgorsze, kiedy każdy z wyborów jest zły. Wtedy nie pomagają utarte przekonania i powtarzane jak mantra maksymy. Konieczność wyboru jawi się jak wyrok a my często czujemy się tak, jakbyśmy znowu stawali na początku naszej drogi. Szczególnie, jeśli idzie o pasje. Tak właśnie czuje się mój bohater, gdy ukochana Amelia okazuje się niezdolna do zaakceptowania życiowej drogi, którą podążą Ivan. Boksowanie nie jest sposobem na życie, powtarza mu. Przemoc nie może uszczęśliwiać.
Życiowe impasy nie służą nikomu. Jak zatem sobie z nimi radzić, kiedy wyznawane wartości zdają się nie wystarczać? Kiedy miłość zaczyna boleć a wola walki to zdecydowanie za mało, by uratować wszystko, co zdołaliśmy dotychczas osiągnąć?
Wtedy przychodzi czas na kompromis. Na samo brzmienie tego słowa dostajemy dreszczy, a jednak to właśnie kompromis jest lekarstwem na dysonans w naszej egzystencji. Szukamy rozwiązań, by zadowolić najbliższych, a wciąż nie stracić wiary we wszystko, w co wierzyliśmy. To niezwykle trudne. Jak żyć bowiem, gdy oczekiwania pozbawiają nas przyjemności czerpania z tego życia? Czy częściowa rezygnacja z podążania własną drogą nie pozbawi nas przekonania, że nasze życie wciąż jest nasze? Czy podporządkowanie pozbawić nas może decydowania za siebie i swoje wybory?
Moi bohaterowie wielokrotnie borykają się z podobnymi problemami. Targani niepewnością, próbując zachować smak pasji, jaka wiedzie ich przez życie, stawiają czoło wspólnej rzeczywistości, mając za oręż miłość okupioną wyrzeczeniami i kompromisami. Czymże jednak są wyrzeczenia, kiedy towarzyszy nam namiętność i poczucie spełnienia?
To one pomagają odwrócić głowę, kiedy coś nie idzie po naszej myśli. To im zawdzięczamy cierpliwe zbaczanie z życiowych dróg, gdy najbliższa nam osoba jest w potrzebie. Wtedy pojęcie czasu nabiera innego znaczenia a wartościowanie nagle rozciąga się jak elastyczna tkanina. Znamy to wszyscy. Nawet zimą świeci wtedy słońce, a przemoknięte buty nie są odpowiedzialne za drżenie i uczucie rozpierającego gorąca. Namiętności w mojej powieści nie zabraknie. To ona łagodzi obyczaje i zmusza do kompromisu, ona zagrzewa do walki i podsyca uczucie miłości. Nadaje życiu smaku i porywa na wyżyny.
„Poza ringiem. Amelia i ja.” to książka o miłości, namiętności i utraconych marzeniach. To książka o pasji i woli walki. To historia kompromisów i ogromnych emocji, nietrafionych decyzji i sukcesów. To książka, do której przeczytania bardzo serdecznie zachęcam. Losy moich bohaterów niech staną się przestrogą, albo umocnią w przekonaniu o słuszności dokonywanych przez nas wyborów.
Serdecznie zapraszam na premierowe spotkania promujące moją najnowszą książkę „Poza ringiem. Amelia i ja.” Pierwsze z nich odbędzie się 16 września o godzinie osiemnastej w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Nowym Dworze Mazowieckim, drugie 18 września o godzinie siedemnastej w Gminnej Bibliotece Publicznej w Zakroczymiu. W pandemicznej rzeczywistości, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności i obowiązującego reżimu sanitarnego opowiem o kulisach i powodach powstawania powieści.
Zdj. Bieńkowska Magdalena Fotografia