W czwartek, 29 sierpnia, w Gminnym Ośrodku Kultury w Zakroczymiu odbyło się posiedzenie Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska Rady Miejskiej w Zakroczymiu. Tematem spotkania było składowisko odpadów i wydobywający się z niego fetor, który uprzykrza życie mieszkańców.
Na posiedzenie, które zaplanowano na godz. 18. przybyło wielu mieszkańców przez co sala GOK-u nie była w stanie pomieścić wszystkich zainteresowanych. Część osób musiała zostać w korytarzu prowadzącym na salę zaś inna grupa stała przed bocznym wejściem do budynku. Spotkanie było również transmitowane na portalu Facebook przez profil Gmina Zakroczym.
W posiedzeniu komisji wzięli udział m.in. radni Rady Miejskiej w Zakroczymiu, burmistrz Zakroczymia Artur Ciecierski, zaś najważniejszą osobą, z którą mieszkańcy chcieli się spotkać był obecny dzierżawca składowiska Piotr Gołęgowski.
Spotkanie przebiegało w gorącej atmosferze, tak metaforycznie jak i faktycznie, co spowodowane było ogromnymi emocjami towarzyszącymi sprawie składowiska oraz pogodzie, po godz. 18 było około 30 stopni Celsjusza, co przy ogromnym zainteresowaniu ze strony mieszkańców tylko podgrzewało salę.
Jako pierwszy głos zabrał burmistrz Ciecierski.
Obecna umowa na dzierżawę składowiska podpisana została na 47 lat – powiedział Artur Ciecierski, burmistrz Zakroczymia. Zwracał przy tym uwagę, że większa część tego okresu obejmuje rekultywację już zamkniętego dla przyjmowania odpadów obiektu oraz monitoring jego stanu. Dodatkowo zapewnił, że wraz z Radą Miejską będzie starał się wprowadzić zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego, by tego typu obiekty nie mogły już w Zakroczymiu powstawać a już istniejący nie będzie mógł być rozbudowywany.
Przypominał, że w wyniku trwającej już modernizacji wysypiska i uruchomieniu biogazowni powstały instalacje, które miały zmniejszyć uciążliwość, jednak po kilku dniach spokoju problem powrócił.
Piotr Gołęgowski wyjaśniał, że trwająca modernizacja napotkała problemy natury urzędniczej. Prąd pozyskiwany ze spalania gazu tworzącego się na składowisku jest sprzedawany do sieci elektrycznej, zaś odbiorcą jest PGE, które odmówiło przyjęcia większej ilości prądu. Spółka zarządzająca składowiskiem odwoływała się m.in. do Urzędu Regulacji Energetyki by problem rozwiązać.
Obecna instalacja jest również niewystarczająca z czym się zgadzam. Mamy już zamówione kolejne urządzenia, jednak czas ich produkcji, sprowadzenia i zainstalowania jest dość długi. Pierwsze z nich powinny pojawić się tutaj w październiku, a więc ich uruchomienie to okres 5-6 miesięcy – mówił Piotr Gołęgowski.
Zwracał uwagę na fakt, iż samego gazu na składowisku nie ma dużych ilości, jednak problemem jest jego lokalizacja i brak możliwości izolowania go od atmosfery. Przypomniał również, że kilka lat temu z uwagi na mieszkańców, składowisku przestało przyjmować inne odpady poza budowlanymi, co jak się później okazało było błędem i mogło prowadzić do powstawania również fetoru.
– Dochodziliśmy do tego, jak to się dzieje, że składując odpady budowlane mamy takie problemy. Okazało się, że mieszanki gipsu i karton-gipsu prowadzą do uwalniania się związku siarki w tym siarkowodoru. Są to minimalne ilości, jednak są one uciążliwe. Obecnie spalamy nadwyżkę gazu w pochodni, jednak nie możemy zrobić więcej – powiedział.
Zapewnił również, że znając przyczynę zarządca stara się rozwiązać problem, jednak potrzeba na to czasu.
Prezes wyjaśnił również skąd bierze się problem fetoru. Według podanych przez niego informacji wpływ na to mają m.in. ciśnienie atmosferyczne, kierunek i siła wiatru oraz wyłączenia prądu. Jak tłumaczył urządzenia zasysające gaz do instalacji muszą być cały czas podłączone do sieci, w momencie zaniku napięcia gaz nie jest pobierany i może uwalniać się innymi drogami na zewnątrz.
Podczas dyskusji najważniejszą dla mieszkańców kwestią była informacja czy i kiedy smród wydobywający się ze składowiska odpadów przestanie się pojawiać.
Zwracano uwagę na to, że fetor bardzo mocno dokucza zwłaszcza w nocy. Ma pojawiać się około 2-3 godziny nad ranem, co wręcz budzi mieszkańców.
Jeden z obecnych zakroczymian pytał jak przetrwać latem, gdy chce się schłodzić dom nocnym powietrzem, jednak przez pojawiający się smród nie można tego zrobić i trzeba zamykać okna.
Kolejna mieszkanka opowiedziała o problemach zdrowotnych swojego dziecka, które musi odbywać wizyty m.in. u pulmonologa zaś przyczyną tego stanu jest właśnie zły stan powietrza.
Zaproponowało też wizję lokalną na terenie składowiska, w której wezmą udział mieszkańcy oraz specjaliści.
Tę propozycję poparł Piotr Gołęgowski i zaprosił zainteresowane osoby do kontaktu, w celu ustalenia terminu takiego spotkania zaś burmistrz zapowiedział swoje wsparcie w tej kwestii.
Kolejną kwestią były dochody, jakie uzyskuje gmina z uwagi na działalność składowiska.
Artur Ciecierski odpowiadając na to pytanie zauważył, że kwota ta ma kilka składowych.
– Z tytułu podatku nieruchomości jest to kwota nieco poniżej 100 000 zł, kolejna kwota opłata marszałkowska z której otrzymamy ok. 1 300 000 zł a także opłata z tytułu umowy dzierżawy składowiska obiektu to 15 000 zł – powiedział.
Pojawiły się również doniesienia sugerujące, że fetor jest niebezpieczny dla zdrowia.
Jedna z mieszkanek przywołała statystykę według której w Zakroczymiu jest o wiele więcej zachorowań na nowotwory, czego przyczyną, jej zdaniem, jest właśnie gaz ze składowiska.
Pytano o kwestię szkodliwości gazu. Jak wyjaśniał Piotr Gołęgowski obecne stężenie go w powietrzu w Zakroczymiu znajduje się w normach, chociaż przekroczenie stężenia siarkowodoru może być niebezpieczne dla zdrowia, a w pewnych sytuacjach prowadzi do nagłej śmierci.
Mieszkańcy chcieli wiedzieć dlaczego składowisko do tej pory nie zostało zamknięte, skoro jest problemem dla gminy. Jak wyjaśniał burmistrz koszt zerwania umowy dzierżawy mógł wynieść ok. 30 milionów złotych, które gmina musiałaby zapłacić ze swojego budżetu. Kolejną kwestią był sam obiekt, który gmina również na własny koszt musiałaby utrzymywać oraz rekultywować, ponieważ pozostawienie wysypiska samemu sobie mogłoby doprowadzić do tego, że uciążliwy fetor nigdy nie zniknie, zaś gaz będzie się na nim dalej tworzył. Zwłaszcza gdyby składowisko zostało zasypane, ponieważ gaz tworzy się w wyniku procesów beztlenowych.
Na pytanie kiedy składowisko przestanie przyjmować odpady odpowiedział prezes Gołęgowski. Wyjaśniał, że stanie się to w ciągu 2-2,5 roku, ponieważ na taki okres posiada pozwolenia przy ich składowanie. Po tym czasie rozpocząć się ma 32- letni okres rekultywacji obiektu.
– Czyli dopiero za 2 lata problem zniknie – pytali zebrani.
Ten okres, to czas, kiedy będziemy mogli dokończyć modernizację składowiska do takiego stanu, że sama uciążliwość nie zniknie, ale nie będzie już tak bardzo odczuwalna – powiedział Gołęgowski.
Czwartkowe spotkanie trwało ponad 3 godziny. Wśród wniosków sformułowanych w jego trakcie pojawiły się wizja lokalna składowiska otwarta dla mieszkańców, powołanie specjalnej gminnej komisji, która zajmie się składowiskiem oraz deklaracja ze strony Piotra Gołęgowskiego mówiąca o tym, że w listopadzie zainstalowane zostaną kolejne urządzenia, które mają poprawić sytuację.
WF