W sobotę, 21 września, dary dla powodzian z południa Polski dotarły do miejscowości Lewin Brzeski. Do punktu zbiórki dostarczył je radny powiatowy Paweł Calak, razem z którym byliśmy na miejscu tragedii.
Dary zbierane były równolegle podczas zbiórek prowadzonych przez Szkołę Podstawową im. gen. Wiktora Thommee w Pomiechówku oraz radnego rady miejskiej w Zakroczymiu Daniela Lenca.
Jak dowiedzieliśmy się już w na początku ubiegłego tygodnia, radny powiatowy Paweł Calak zadeklarował się, że pomoc dla powodzian osobiście dostarczy do potrzebujących. Po tej informacji poprosiliśmy o możliwość uczestniczenia w akcji.
Zanim jednak dary trafiły do miejscowości Lewin Brzeski, należało je zebrać i zapakować na odpowiedni pojazd, który został użyczony w tym celu przez jednego z darczyńców.
Termin przewiezienia darów do potrzebujących ustalono na sobotę, 21 września, start ze Stanisławowa o godz. 1 w nocy.
Jeszcze w piątek pomagaliśmy pakować żywność, wodę, środki czystości, rękawiczki i inne dary, które zabraliśmy z Zakroczymia oraz z Osiedla Młodych w Nowym Dworze Maz., o co prosiła radna Rady Miejskiej w Nowym Dworze Maz. Mirosława Boroń.
Piątkowy wieczór upłynął na układaniu darów w busie, którym mieliśmy wyruszyć. Jeszcze w trakcie tej pracy dojeżdżały kolejne osoby chcące pomóc. Dzięki temu nasz pojazd po sufit wyładowany był przedmiotami potrzebnymi powodzianom.
Wyruszamy
O godz. 1 wraz z Pawłem Calakiem i jeszcze dwiema osobami wyjeżdżamy ze Stanisławowa w gminie Pomiechówek.
Podróż do Lewina Brzeskiego trwa z przerwami trochę ponad 6 godzin, w sumie cała trasa zajęła nam ok. 900 kilometrów, które przejechaliśmy w ciągu 13 godzin.
W drodze
Kilka kilometrów przed Lewinem na drodze napotykamy na ślady powodzi. Zalane są pola uprawne, w rowach stoi woda. W kilku miejscowościach mijamy auta po parkowane w wyższych partiach terenu by uniknęły zalania, mijamy też posesji przed którym leżą poukładane worki z piaskiem, jednak woda zeszła z tych miejsc na długo przed naszym przyjazdem.
Na miejscu
Tuż przed Lewinem na drodze znajdujemy blokadę ze znakiem zakazu wjazdu i informacją, że droga jest nieprzejezdna, jednak nie widząc innej opcji postanawiamy ją zignorować i jedziemy prosto.
W miasteczku widzimy zalany cmentarz, woda stoi też na głównych ulicach. Postanawiamy zapytać przechodniów o miejsce gdzie możemy dostarczyć przewożone dary. Jedna z mieszkanek informuje, że powinniśmy udać się do gimnazjum i wskazuje drogę.
Dojazd na miejsce nie okazuje się prosty, ulice są częściowo pod wodą, dlatego zagadujemy do pracujących strażaków zaś ci mówią, że nasze auto powinno dać radę przejechać.
Widzimy również kolumnę pojazdów z kartkami podobnymi do naszej, a informującymi o tym, że auta te wiozą pomoc dla powodzian, niestety wszyscy kluczą po ulicach i dopiero po dłuższej chwili mijamy miejski rynek i podjeżdżamy pod bramę wskazanego budynku.
To stary pałac, będący niegdyś siedzibą gimnazjum a dziś szkoły podstawowej.
Ta jest zamknięta, jednak zagaduje do nas jeden z mieszkańców i obiecuje sprowadzić kogoś, kto ją otworzy i będziemy mogli złożyć w tym punkcie wszystkie dary.
Na placu przed wejściem widzimy pełno butelkowanej wody zaś w środku mnóstwo jedzenia, środków czystości oraz higieny. To wszystko trafi do potrzebujących.
Po chwili pojawiają się kolejne osoby, okazuje się, że to poszkodowani, którzy już po godz. 7 chcą zająć miejsce w kolejce, dary są wydawane dopiero od godz. 9.
Następnie podjeżdża do nas strażak i kilka osób, które otwierają wjazd a my możemy rozpocząć wyładunek. Pomaga nam kilka osób, w tym oczekujący na wydawanie darów, wolą zająć się tym, niż bezczynnie czekać, dzięki czemu praca idzie szybko i sprawnie a po kilkunastu minutach nasz bus jest opróżniony.
Relacje mieszkańców
Przywołany wcześniej strażak pyta skąd jesteśmy a kiedy słyszy, że przyjechaliśmy spod Nowego Dworu Mazowieckiego, co uogólniamy dodając, że jesteśmy zza Warszawy nie ukrywa swojego wzruszenia.
Podchodzą do nas kolejne osoby i dziękują za pomoc.
Rozmawiamy również z tymi, którzy potrzebują pomocy jedna z kobiet opowiada o swoim domu, który został świeżo wyremontowany a dziś znów nadaje się do naprawy.
Musimy wyrzucić podłogi, wszystko jest zniszczone. Mam dwoje dzieci, które musiałam zostawić pod opieką znajomych,a tutaj jestem ponieważ najbardziej potrzebujemy środków czystości, żeby móc sprzątnąć bałagan po powodzi – mówi.
Przed powrotem do domu przechadzamy się ok. pół godziny po Lewinie. Woda, która zalała ulice miała ponad metr wysokości, co widać po jej śladach na budynkach i śmieciach, które zatrzymały się na ulicznych nasadzeniach. Woda ciągle odcina dojazd do wielu posesji, mieszkańcy po ulicach muszą chodzić w kaloszach, wszędzie pracują strażacy.
Na rynku znajduje się główny punkt zarządzania akcją ratowniczą, wszędzie pełno jest dojeżdżających na miejsce kolejnych strażaków. Pojawia się wojsko i wojskowe ciężarówki, nad miasteczkiem krąży ratowniczy śmigłowiec, a na rynek dojeżdżają kolejne pojazdy w pomocą rzeczową.
Udajemy się nad rzekę, którą jest Nysa Kłodzka. Rzeka po obu stronach posiada wały przeciwpowodziowe, te zostały jednak przerwane po stronie Lewina. Teraz, po przejściu powodzi woda wypływa z miasta z powrotem do koryta rzeki, jednak zniszczenia są ogromne.
Ciągle zatopiony jest deptak nad rzeką, a znajdujące się na nim latarnie są poprzewracane, zalane jest pobliskie boisko i tereny między zabudowaniami a wałem.
Naprawa tego wszystkiego z pewnością pochłonie ogromne środki.
Tuż obok przerwanego wału zaczepia nas kilka osób. To mieszkańcy, którzy opowiadają o nieprzemyślanych ich zdaniem inwestycjach, jak właśnie budowa wału bez wspomagania się starym, jeszcze poniemieckim.
Gdyby to jego wykorzystano jako linię obrony przed wodą, to być może nie byłoby takich zniszczeń. Niestety władze wolały budować w nowym miejscu, bliżej koryta rzeki, a woda pamięta i zawsze popłynie tam, gdzie powinna – mówi nam jeden z nich.
Jak twierdzi stary, niemiecki, wał mógł ochronić Lewin gdyby to na nim układano worki, bo nowy wał po prostu nie wytrzymał naporu wody i pękł, a po starym wale woda się przelała.
Powrót
Wracając przekraczamy Wisłę na moście Piłsudskiego w Nowym Dworze Mazowieckim i tutaj trzeba zaznaczyć, że wał wzdłuż Wisły na odcinku Jabłonna – Nowy Dwór jest w kiepskim stanie, a przed powodzią tym razem ratuje miasto jedynie niski stan wody w rzece i to pomimo fali powodziowej.
Wojciech Filipiak