Ledwo zaczęła się kadencja Rady Miejskiej, a już burmistrz Artur Ciecierski pokazuje, że nie będzie się cackał z radnymi, którzy mandat zdobyli, ale na sesję czy posiedzenie komisji zawsze mają za daleko. Nieuczestniczenie w pracach Rady przez część „wybrańców ludu” było bolączką minionych lat. Teraz, już na II sesji, burmistrz zaproponował, by radnym obcinać diety za nieobecności – bez różnicy: usprawiedliwione, czy nie.
– Nie może być tak, żeby radni nie przychodzili na sesje i nie uczestniczyli w pracach komisji. Były takie przypadki i nie było narzędzi do tego, żeby ich zdyscyplinować, a wiadomo, co dyscyplinuje najbardziej – mówił Artur Ciecierski.
Burmistrz zaproponował, aby dieta radnego była niższa o 300 zł w przypadku jego nieobecności na sesji oraz o 150 zł, jeżeli nie stawi się on na posiedzeniu komisji merytorycznej, w której pracuje. W myśl nowej regulacji nie ma znaczenia, czy nieobecność jest usprawiedliwiona, czy nie. Jeżeli radny nie przyjdzie – dostanie po kieszeni.
Niemal od każdej reguły są wyjątki. Przewidział je również Ciecierski. Włodarz zaproponował, by nie obcinać radnym diety w przypadku nagłego zwołania sesji nadzwyczajnej, a także wówczas, gdy nieobecność jest związana z pełnieniem mandatu (np. trzeba coś załatwić w terenie).
Na sesji obecni byli wszyscy radni. Cała piętnastka opowiedziała się za propozycją Ciecierskiego.
Wynagrodzenie radnych jest ustalane w oparciu o kwotę bazową, która w 2018 r. wynosi 1 789,42 zł. Jej wysokość ustalają władze centralne.
Radni zadecydowali, że przewodniczącemu Rady Miejskiej przysługuje miesięcznie 75% kwoty bazowej, wiceprzewodniczącemu i przewodniczącemu komisji – 65% kwoty bazowej, wiceprzewodniczącemu komisji – 60% kwoty bazowej, a pozostałym radnym – 45% kwoty bazowej.
Tomasz Parciński