Ceglane komórki z zawalonymi dachami, kruszywo zamiast chodnika, a zimą noszenie węgla z podwórka – to rzeczywistość mieszkańców ponad stuletnich bloków carskich w Modlinie Twierdzy.
W latach 1899-1901 wybudowano je dla oficerów armii rosyjskiej. Mają po dwie kondygnacje, a zamiast piwnicy do każdego lokalu przydzielono komórkę na opał. Po 1918 r. mieszkali w nich żołnierze Wojska Polskiego, w latach 1939-1945 Niemcy, a po wojnie znów polscy żołnierze. Z biegiem lat, gdy w Modlinie Twierdzy wybudowano rzędy bloków z wielkiej płyty (ul. Waryńskiego/Obwodowa, 29 listopada, Obrońców Modlina, Kościuszki/Ledóchowskiego) w „carakach” zaczęto kwaterować rodziny cywilne.
Z mieszkańcami spotykamy się na podwórku przed jednym z budynków na ul. Malewicza. Stajemy na drodze wysypanej kruszywem. O takim luksusie jak chodnik nie ma mowy. Kilka płytek ułożono tylko przed wejściami do klatek schodowych. Jak popada, to stoją tam ogromne kałuże. Nie ma jak iść do pobliskiego śmietnika. Naprzeciwko bloków widzimy komórki na opał. A raczej to, co z nich zostało. W niektórych bowiem zawalił się dach i porasta je roślinność. Dziwne, że nie robi z tym nic ani miejski ani wojewódzki konserwator zabytków. Ten drugi nie pozwala bez konsultacji wyciąć nawet jednego drzewa czy ułożyć kawałka chodnika i to w niezabytkowej części osiedla. Okazuje się jednak, że ponad stuletnie komórki na osiedlu zbudowanym dla żołnierzy jednej z najważniejszych twierdz w Polsce nie są warte zachowania. To tylko parę cegieł. Za sto lat nikt nie będzie pamiętał.
Bloki, na szczęście, są w lepszym stanie. Choć i w tym przypadku mieszkańcy narzekają na remonty.
– Jak było wojsko, to było dobrze. Zadzwoniło się do WAK-u (Wojskowej Administracji Koszar – przyp. red.), przyszli i naprawili. Jak poszło wojsko, to wszystko się skończyło. – mówi jeden z lokatorów. Wśród mieszkańców Modlina Twierdzy nie jest to odosobniona opinia.
Inni rozmówcy twierdzą, że o „caraki” nigdy nie dbano. Mają wiele żalu do Zarządu Budynków Komunalnych. Narzekają na brak chodnika, stan komórek, wygląd drzwi i klatek schodowych. Również na to, że w XXI w. dalej muszą zimą nosić węgiel i palić w piecach.
– Chciałabym przed śmiercią chociaż przez rok węgla nie nosić – mówi jedna ze starszych pań.
Instalacja centralnego ogrzewania ma zostać wykonana w ramach planowanej modernizacji kilkunastu budynków komunalnych, na którą władze miasta pozyskały pieniądze ze środków unijnych. Wszystko jednak odwleka się w czasie ze względu na nieudane przetargi. To wynik sytuacji w branży budowlanej.
Mieszkańcy mówią, ze palenie w piecu to ryzyko. Nie mają zaufania do stanu przewodów kominowych. Żalą się, że jeśli chcą mieć czujniki czadu, muszą je nabywać za własne pieniądze.
Po rozmowie z mieszkańcami ul. Malewicza jedziemy na drugie osiedle modlińskich „caraków” przy ul. Szpitalnej i Kadetów. Tam również czeka na nas grupa mieszkańców. Ci także mają żal do ZBK. Mówią o niezbędnych pracach remontowych. W XXI wieku również czekają na centralne ogrzewanie.
Na spotkaniach obecny jest poseł Piotr Uściński, zaproszony przez radnych grupy Zjednoczeni. Obiecuje interwencję u burmistrza. Co będzie dalej? Pokaże czas.
Tomasz Parciński
fot. Wojciech Filipiak