O szokującej sytuacji informuje dziennikarka Radia ZET Grażyna Wiatr. Z jej ustaleń wynika, że sprawa dotyczy jednego z zespołów transportu sanitarnego, realizowanego przez prywatną firmę medyczną we Wrocławiu. Do zdarzenia miało dojść w ubiegły czwartek w godzinach popołudniowych i wieczornych. Za ZET-ką sprawę opisuje w swoim wydaniu internetowym.
Karetka przewoziła pacjentkę z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ul. Koszarowej we Wrocławiu. Kobieta prawdopodobnie zmarła w czasie transportu. Jak relacjonuje Radio ZET, sanitariusze mieli podejmować kilka prób przekazania kobiety różnym izbom przyjęć szpitala przy Koszarowej, jednak ze względu na brak dokumentacji medycznej nie było to możliwe. Pierwsza próba została podjęta ok. godz. 14.00. Kolejna godzinę póżniej. Wtedy lekarze stwierdzili zgon pacjentki.
Jak poinformowała rzeczniczka wrocławskiego szpitala przy Koszarowej Urszula Małecka, ze względów formalnych załoga karetki została odesłana do jednostki macierzystej.
Tak się jednak nie stało. Kilka godzin później ten sam zespół transportu sanitarnego ponownie wrócił do szpitala przy ul. Koszarowej we Wrocławiu. Sytuacja wydała się jego pracownikom na tyle dziwna, że na miejsce wezwali policję. Szybko okazało się, że jeden z sanitariuszy jest pod wpływem środków odurzających. Późniejsze ustalenia policjantów wykazały, że 31-latek przy sobie i w miejscu zamieszkania miał łącznie narkotyki w ilości kilkuset porcji handlowych.
Mężczyzna został zatrzymany. Sprawę badają prokuratura i policja. Wyjaśnia ją także wewnętrzna komisja w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej we Wrocławiu.
Radio Zet/Do Rzeczy
fot. Pixabay.com